Podsumowanie tematu: podatek bankowy. Kto go płaci a kto go nie płaci? Kto zyskał na podatku a kto stracił? Jak wyszło na nim państwo, a jak klienci instytucji finansowych?
Podatek bankowy wszedł w życie 1 lutego 2016 roku. Jego założenia były proste: banki oraz pozostałe instytucje finansowe miały, co miesiąc płacić podatek w wysokości 0,44% liczony od sumy aktywów banku. Innymi słowy chodziło o to, aby instytucje finansowe obciążyć dodatkową daniną a do budżetu państwa wpływało 3-4 miliardy złotych rocznie. Dzisiaj już wiemy, że tak się nie stało.
Dlaczego? Ponieważ zjednoczona prawica, która ma większość w polskim Sejmie, od samego początku starała się zrobić dobre wrażenie na krajowych i zagranicznych instytucjach finansowych. Chodziło o to, aby w przestrzeń medialną poszedł przekaz: nie taki diabeł straszny, jak go malują. W rezultacie ustawa o podatku bankowym zawiera klika wyjść awaryjnych, które umożliwiają uniknięcie płacenia podatku. Powiedzmy to sobie wyraźnie: podatek bankowy dotyczy tylko dużych i średnich instytucji finansowych. A to dlatego, że są nim objęte np. banki czy SKOK-i, których aktywa przekraczają 4 miliardy złotych. Natomiast firmy ubezpieczeniowe płacą go, jeśli ich aktywa przekraczają 2 miliardy złotych. Obowiązek uiszczania podatku, obowiązuje jeszcze firmy pożyczkowe, ale tylko wówczas, gdy ich aktywa są większe niż 200 milionów złotych.
Ustawowo z obowiązku płacenia podatku bankowego, zwolnione są te instytucje finansowe, które są w złej kondycji finansowej i wdrażają program naprawczy. I faktycznie, z tego prawa skorzystało dotychczas np. kilkanaście banków spółdzielczych i SKOK-ów. Natomiast z większych banków, program naprawczy wdrożono np. w Banku Ochrony Środowiska czy Getin Noble Banku. Dzięki temu, banki czy SKOK-i będące pod kreską – nie zapłaciły podatku bankowego i zmniejszyły swoje straty. Można się zżymać na to, że jeden bank podatek płaci a drugi jest z niego zwolniony… Ale co by było, gdyby taki finansowy ninja na glinianych nogach upadł? Nietrudno się domyślić. Społeczeństwo straciłoby zaufanie do ogółu instytucji finansowych… Poza tym, dla instytucji która wdraża program naprawczy i podatku nie płaci – fakt ten, nie jest powodem do dumy. Wręcz przeciwnie – to plama na honorze i rysa na pozytywnym wizerunku. Mało tego, jeśli klienci takiego banku czy SKOK-u dowiedzieliby się o programie naprawczym, to prawdopodobnie zniechęciliby się do jego usług i przenieśli się gdzie indziej. A to prędzej lub później, oznaczałoby jego upadek.
A czy jest jeszcze jakiś sposób na niepłacenie podatku bankowego? Na niepłacenie nie ma. Można jednak zapłacić podatek w mniejszej wysokości. Ustawa mówi bowiem wyraźnie, że zakup obligacji Skarbu Państwa, nie jest wliczany do aktywów podlegających opodatkowaniu. I to właśnie dzięki zakupowi obligacji, suma aktywów staje się mniejsza… A to automatycznie sprawia, że płaci się mniejszy podatek. Poza tym, ten przepis sprawia, że zmienia się struktura polskiego zadłużenia. Polskie instytucje finansowe (głównie w banki), przejmują polski dług państwowy od wierzycieli zagranicznych. Trzeba powiedzieć, że jest to korzystny trend. Bo państwo i jego obywatele są w znacznie lepszej sytuacji, gdy kontrolę nad długiem posiadają rodacy a nie zagraniczne instytucje finansowe. Jednak struktura długu zmienia się bardzo wolno.
Podatek bankowy obowiązuje dopiero od 2,5 roku, ale struktura długu państwa wobec zagranicy, zmniejszyła się nieznacznie (z 57% do 52%). Dla przykładu – w pogrążonej w kryzysie Grecji, prawie cały grecki dług państwowy jest w rękach zagranicznych instytucji finansowych. I Grecy ledwo dyszą, bo nie są w stanie kontrolować swego długu. Ale zupełnie inaczej jest np. w Japonii. Tam ponad 90% japońskiego długu państwowego znajduje się w rękach Japończyków. I Japończycy śpią spokojnie, bo mają pełną kontrolę nad swoim długiem.
Dzisiaj już można powiedzieć, że podatek bankowy finansują… klienci banków. Jak to? Zobowiązane banki płacą podatek bankowy i przynosi to fiskusowi około 4 miliardy złotych rocznie. Problem w tym, że w rzeczywistości… pochodzi on ze zwiększonych opłat, które płacą klienci tych instytucji finansowych. Innymi słowy, klienci płacą np. więcej za konta bankowe, karty do kont czy wypłaty gotówki z bankomatów. Niższe jest oprocentowanie na lokatach i rachunkach oszczędnościowych. Płaci się większą prowizję za przyznanie kredytu konsumpcyjnego czy pożyczki gotówkowej. Większą prowizję, płaci się też za przyznany kredyt mieszkaniowy. A zatem sprawa jest jasna. Banki przerzuciły koszty podatku bankowego na swoich klientów.
Co może z tym zrobić przeciętny zjadacz chleba? To proste. Przenieść się do mniejszego banku (lub SKOK-u) gdzie suma aktywów jest mniejsza niż 4 miliardy złotych. Dzięki temu, taka instytucja finansowa nie jest zobowiązana do płacenia podatku bankowego. A to z kolei sprawia, że nie przerzuca ona kosztów tego podatku na barki swoich klientów.
Artykuł powstał dzięki portalowi vivus logowanie